Całkowitym klasykiem zwiedzania Rzymu jest oczywiście Bazylika Św. Piotra. Zatem być w Paryżu i nie podejść pod Wieżę Eiffla, czy nie przejść się aleją Champs-Élysées, znaczy nie być w Paryżu w ogóle, tak wyruszyć do Wiecznego Miasta i nie zajrzeć chociaż na chwilę do drugiego największego kościoła na świecie (!), być może najważniejszego miejsca chrześcijańskiej religii, ale też i naszej kultury europejskiej, to po prostu nie ruszyć się wcale z domu. Mimo tłumów w trybie constans, całkowicie warto się wysilić i przedrzeć się przez morze ciał turystów.
A więc ruszamy… zresztą tych dwa tysiące kroków zalecanych przez guru zdrowego życia samo się nie nastuka na liczniku. Można przy okazji pozwiedzać i dowiedzieć się czegoś nowego.
To zdjęcie zrobiłam o 6.30. Ukazuje ono pusty plac, ale nie ma co się łudzić, już chwilę później miasto się budzi, a rzesze turystów znów ustawiają się w węże kolejek. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i odestać swoje wkupne do świata sztuki wysokiej i jej mistycyzmu.
Praktyczne informacje:
Kolejka do wejścia statystyczne zajmuje 30 min naszego czasu. Warto pomyśleć, że stoimy na placu, gdzie nie uświadczymy dużej ilości pożądanych skrawków orzeźwiającego cienia, a słońce bywa zaiście mordercze :0. Obowiązkowo weźcie wodę i coś na głowę.
Dni i godziny zwiedzania
- kwiecień – wrzesień – 07:00 – 18:30
- październik – marzec – 07:00 – 19:00
Taras widokowy na szczycie, czyli widok z kopuły bazyliki
Cena biletu wejścia na taras widokowy o własnych siłach, czyli po schodach to koszt 8,00€ (551 schodów!), natomiast kombo windy ze schodami uzyskamy za 10,00€ (320 stopni).
- kwiecień – wrzesień – 07:30 – 18:00
- październik – marzec – 07:30 – 17:00
Uff, jesteśmy w środku… i cały przepych na nas spada z siłą wielu setek ton. Chwila, by się otrząsnąć. Teraz nadszedł czas walki o dostęp do sztuki. Jak nasza przewodniczka z ochotą radziła już na wstępie: „Proszę poużywać łokci i się bezceremonialnie dopchać jak najbliżej, choć na chwilę, obejrzeć z bliska „Pietę” Michała Anioła i spojrzeć w dziewczęcą, delikatną twarz Maryi, która za chwilę ułoży ciało swego Syna w grobie, poczuć jej dotkliwy ból, uchwycony tak bezbłędnie w kamieniu.” Tak, warto zatem być odrobinę bezczelnym turystą – delikatnie, z lekko przepraszającym uśmiechem, ale stale przesuwać się do przodu, aż do momentu, gdzie już szklana witryna lub barierka nas zatrzyma. „Pieta”, rzuciła bym wcale nie z wahaniem, najbardziej doskonała rzeźba na Ziemi, obezwładnia od razu. Ciało umęczonego i zabitego mężczyzny uchwycono w całkowitym bezwładzie, miękkości. Niemalże się ono przelewa przez kolana cicho cierpiącej matki. Właśnie, …słowo „cisza” stanowi tu zaskakujący klucz do rozumienia dzieła i odsłania twórcę, jako prawdziwego geniusza. Nie nadużywa on ekspresji i nie pokazuje dramatu zewnętrznie (jak chętnie czynili to twórcy baroku), ale przez niezmierną delikatność i powściągliwość daje prawdziwą moc martwej bryle. Domyślamy się jedynie, co musi dziać się w tej drobnej kobiecie – jej usta lekko ściągnięte, powieki delikatnie spuszczone, jakby już sam wzrok by za wiele powiedział, za dużo w nim by było cierpienia w skali nie do zniesienia dla zwykłego śmiertelnika. W ten sposób Michał Anioł odizolowuje przedstawioną scenę od obserwatora, nadaje jej intymności i dzięki temu większej głębi. Prostym zabiegiem zmusza odbiorcę, by spróbował wejść w ramy kamiennej formy, wyobraził sobie emocje. Dzięki temu odczuwamy ją silniej. Prawdziwy artysta nigdy nie podaje wszystkiego na tacy, pobudza widza do działania, wysiłku, do integracji z dziełem. A cóż tak nie tworzy, jak nasza własna, zawsze podręczna wyobraźnia!
Konfesja, czyli ozdobny baldachim nad grobem Św. Piotra, wygląda na wykonaną z drewna. Nic bardziej mylnego – w katedrze nie ma nawet grama palnego materiału konstrukcyjnego czy okładzin ściennych. (Jednak w samej świątyni znajdziemy drewniany mebel, jeśli można tak określić relikwię w postaci drewnianego tronu świętego Piotra. Od jego greckiej nazwy zapożyczyliśmy słowo katedra, czyli kościół, w którym rezyduje biskup). 9 000 ton odlanego brązu projektu Gianlorenzo Berniniego wznosi się na 28,00 m. Barokowe cudo budzi jednak silne kontrowersje. Materiał użyty przez artystę pochodzi z przetopionego na rozkaz Urbana VIII antycznego wnętrza Panteonu :(. Podobno Carlo Castelli miał wykrzyknąć na widok baldachimu: „Quod non fecerunt barbari, fecerunt Barberini”, czyli „Czego nie uczynili barbarzyńcy, tego dokonali Barberini” (Bernini Barberini).
Rzym i jego perła
Rzym miał wielu, wielu geniuszy, którzy tworzyli kosztem innych arcydzieł i reliktów historii. Np. mistrz Bramante zyskał przydomek Ruinante. Może genialność i innowacja wyrasta zawsze na zgliszczu wzniosłości innych z przeszłości? Czy istnieje taka zasada? Widocznie twórczość i burzenie tańczą w jednej parze.
Wzrok wędruje od zadziwiającej Konfesji i ślizga się po murach budowli. Zaczynamy podziwiać wrażliwe malowidła, które, przy naprawdę bliskiej i rzetelnej obserwacji okazują się… mozaikami. W Bazylice nie wisi żadne płótno, nie ma obrazów, nie ma też fresków. Wszystko to kamień! Jedno z dzieł wykonywało 15 osób przez całe 7 lat. Zachwyt wzbudza obraz „Przemienienie Pańskie” Rafaela Santi, ale… oryginał znajduje się w watykańskiej Pinakotece. Tu, w Bazylice, na ścianie ułożono z drobnych elementów wierną kopię przemienienia Chrystusa na Górze Tabor. Gdy artyści nie mogli dopasować konkretnych odcieni z rzeczywistości, nakładali delikatną warstwę szkliwa i filtr był gotowy. Bogactwo niuansów kolorystycznych oszukuje oko, dając ułudę miękkości malarstwa olejnego.
Poza Konfesją, Gianlorenzo Bernini wykonał komplet rzeźb zdobiących wnętrze świątyni, plac, jak i zintegrował dalszą przestrzeń Rzymu z kompleksem Watykanu. Np. na moście Św. Anioła, zawieszonym nad rzeką Tybr, kamienne figury aniołów mają pieczę nad nieświadomymi niczego przechodniami. Strzegą również, jako cisi świadkowie męczeństwa Chrystusa, arma Christi, czyli narzędzi męki Pańskiej. Poniższy anioł ukazuje nam w lewej ręce wyciągnięte, lekko powyginane gwoździe.
Wyszliśmy na chwilę z Bazyliki. Co za słońce! Jeśli podziwiamy most Św. Anioła to od razu oczy przyciąga ciekawa bryła Zamku Świętego Anioła, czyli inaczej Mauzoleum Hadriana. Budowę grobowca tej rodziny zakończono w 139 roku. Cylindryczna budowla jest skonstruowana z betonu (!) i jedynie obłożona trawertynem, bardzo powszechnym w architekturze Włoch. Całość została przekryta kopułą. Następnie na jej powierzchnię nasypano ziemię i… posadzono cyprysy. Poniżej znajdziecie wizję, jak mogło się to przedstawiać w dawnych czasach! Zielone dachy w Rzymie nie były czymś szokującym. Normalna sprawa.
Jakie tajemnice jeszcze kryje Święty Anioł?
W następnym artykule znów odwiedzimy Rzym. Tym razem zejdziemy wspólnie pod Bazylikę, do podziemi! Będzie o tajemnicy, sekretach, nadziejach, wierze i nauce łączących się w jednym miejscu i oddziałujących na każdego z nas. Bądźcie czujni!
Słonecznego dnia!
Magdalena