Dziś w temacie: Choroba wysokościowa. Aklimatyzacja w górach. Jakie są jej objawy? Jak sobie radzić z wysokością, dobrze się przygotować i bezpiecznie zdobyć szczyt?
Chorobą wysokościową określamy zespół objawów, które występują w skutek zmiany wysokości, gdzie atmosfera jest rozrzedzona, występuje niskie ciśnienie i dlatego w powietrzu jest mniejsza ilość tlenu. W pęcherzykach płucnych obniża się poziom tlenu, co powoduje hipoksemię (trudne słowo! 🙂 ), czyli niedoboru tlenu we krwi. Stężenie życiodajnych pierwiastków chemicznych w organizmie jest na zbyt niskim poziomie w stosunku do potrzeb.

Choroba wysokościowa (do poziomu 5 800 m) nie jest wywołana wysokością samą w sobie, ale nagłą zmianą poziomu w krótkim czasie.
Brak tlenu w narządach wywołuje objawy choroby i świadczy najpierw o usilnej próbie adaptacji organizmu do innych warunków. Kolejne stadium to uszkodzenie tych tkanek, które są najbardziej wrażliwe na zmniejszoną ilość tlenu, np. mózgu.
Zatem zupełnie normalnym stanem jest przyspieszenie rytmu serca, która ma na celu zwiększenie przepływu krwi. Organizm chce dostarczyć tą samą ilość tlenu z większej ilości komórek krwi. Oddech staje się przyspieszony i pogłębiony, jak po szybkim biegu. Każdy z nas jest narażony na te objawy, wakacyjni turyści, narciarze i himalaiści. Nie jest zależna od doświadczenia.
Objawy pojawiają się bardzo rzadko na wysokościach 2 500 – 3 500 m. Natomiast ryzyko znacznie się zwiększa od 3 500 m. Z uwagi na bardzo mało tlenu, od 5 800 m n.p.m. choroba wysokościowa dopada większość osób i właściwie nie ma możliwości pełnej aklimatyzacji.
Narażenie na chorobę wysokościową, czynniki:
- Ignorowanie ważności stopniowej aklimatyzacji.
- Niewłaściwy proces aklimatyzacji.
- Zbyt szybka zmiana wysokości.
- Zbyt duży wysiłek.
- Wcześniejsze osłabienie organizmu, zmęczenie.
- Brak dostarczania wystarczającej ilości płynu.
- Nieregularne posiłki i niezbilansowana dieta.
- Picie alkoholu i zajadanie się słodyczami.
- Wiek powyżej 50 lat.
Objawy choroby wysokościowej:
- Osłabienie organizmu
- Nudności
- Bóle głowy, pulsacje w skroniach
- Zmęczenie i apatia
- Wymioty
- Problem ze snem
- Pogorszenie wzroku
- Szybsze bicie serca
Co, jeśli choroba wysokościowa jednak dopadnie?
Mimo przejścia procesu aklimatyzacji złapała nas choroba. Tutaj powodów może być wiele. Najczęściej popełnianym błędem jest szybkie wejście na konkretnym odcinku. Albo koniecznie chcemy być pierwsi i gnamy do przodu, bardzo nieodpowiedzialne, lub bus, kolejka górska podwozi nas na znaczną wysokość i tym razem organizm doznaje szoku zbyt szybkiej zmiany. Najczęściej jesteśmy gdzieś wysoko w górach, w dzikości. Musimy zatem ją pokonać, by zejść lub uspokoić, by zdobyć szczyt. Wtedy za wszelką cenę ograniczamy wysiłek. Należy odciążyć osobę z dolegliwościami, przepakować plecak lub, w miarę możliwości, przekazać go innej osobie. Idziemy wtedy wolniej, popijamy wodę i zajadamy energetyczne przekąski, np. bakalie w czekoladzie.

Moje doświadczenie z chorobą górską:
Jeden raz doświadczyłam początkowych objawów choroby wysokościowej. Najpierw poczułam się słabo, zakręciło się w głowie. Potem serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech był przyspieszony. Widziałam gorzej, niewyraźnie, a po chwili wszystko zmieniało się w biel. Nie widziałam! Oczywiście te objawy wywołały we mnie panikę. Miałam trudności z oddychaniem. Byłam jednak w grupie doświadczanych górołazów. Wtedy koleżanka zapewniła mnie sw spokojnych słowach, że wszystko będzie dobrze i że razem zdobędziemy jeszcze dziś szczyt, który kusił na horyzoncie. Pomogła mi zdjąć plecak i posadziła na chwilę.
Zwalczyłam początkową fazę choroby wysokościowej idąc 5 kroków, następnie siadałam. Brałam łyk wody z minerałami, gryzłam snickersa i orzechy włoskie, daktyle, rodzynki, właściwie wszystko wpychałam bez ładu do ust, ręce mi drżały. Organizm domagał się kalorii. Po krótkiej przerwie znów ruszałyśmy – aby 5 kroków do przodu. Bardzo mozolnie wykonywałam każdy krok. Po odcinku może 300 m, który wydawał się wiecznością, moje siły wróciły, a praca serca się ustabilizowała. Postawa spokoju mych towarzyszy, cierpliwość i poświęcony czas dały mi możliwość na walkę z szokiem wysokościowym. Tego dnia weszłam na szczyt!
Wyciągając wnioski z własnego doświadczenia, objawy zmiany wysokości może doświadczyć każdy, kto zagląda wyżej w góry, normalna sprawa. Należy jednak prawidłowo zdiagnozować problem i dać wtedy szczególny czas na aklimatyzację. Podczas gdy odpoczywamy, pokrzepiamy się przekąską organizmu, siła organizmu się stabilizuje.
Gdyby objawy się nasilały, należy niezwłocznie zejść jak najniżej, by nie dopuścić do przejścia w fazę ostrej choroby wysokościowej, w następstwie której pojawia się wysokościowy obrzęk mózgu i wysokościowy obrzęk płuc.
Prewencja jest najlepszym lekarstwem. Pokora w górach będzie nagrodzona, dlatego warto zastosować tych kilka środków zapobiegawczych chodząc po górach, szczególnie tych wysokich.
Jak się aklimatyzować?
Jak działać profilaktycznie, by choroba wysokościowa nie dopadła?
Poniżej kilka sprawdzonych porad:
- Wchodzić stopniowo wyżej w góry. Rozłożyć trekking w czasie. Zwiększać wysokości maksymalnie do 1000 m na dobę.
- Nocować na wyższej wysokości.
- Jedną noc trekkingu spać na poziomie 2 000 – 2 500 m n.p.m.
- Pić wodę z minerałami, izotoniki. Przynajmniej 3 l na dobę.
- Unikać spożywania alkoholu.
- Regularnie jeść, szczególnie węglowodany.
- Przynajmniej raz przekąsić coś ciepłego.
- Robić częste i krótkie odpoczynki.
- Głęboko oddychać.
- Wysypiać się. J
- Po trzech dniach górskiego trekkingu należy przewidzieć „rest”, czyli jeden dzień odpoczynku. Wtedy ograniczamy aktywność fizyczną do niezbędnego minimum.
- Atak szczytowy przeprowadzamy szybko, sprawnie. Optymalność działań.
- Odpowiednie przygotowanie fizyczne do wyprawy.
WAŻNE
- Informujemy kompanów wyprawy o wszelkich objawach złego samopoczucia, nudnościach, kręceniu się w głowie. Nie lekceważymy dolegliwości!
Góry wysokie to bezsprzecznie piękne doświadczenie, które zostaje do końca życia w sercu. Tam, wysoko, ze szczytu widoki nie mają sobie równych. No właśnie, a na szlaku tak niewiele potrzeba do szczęścia. To chyba mi się podoba najbardziej – prostota życia, a czuję pełnię siebie, odczuwam więcej, bardziej. Wtedy posiadanie, „martwe przedmioty” się przewartościowują, a moje myśli znów komponują się w prawidłową układankę, którą potrafi zburzyć cywilizacyjny zamęt :). Reasumując, tęsknię za górami!
Słonecznie dnia,
Magdalena